Poza horyzont. Polscy podróżnicy
Poza horyzont. Polscy podróżnicy
Wydawnictwo Fronda Wydawnictwo Fronda
403
BLOG

Polscy podróżnicy

Wydawnictwo Fronda Wydawnictwo Fronda Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Awanturnicy, badacze, tajni wysłannicy, szpiedzy i mnisi. Opowieści o Polakach i mieszkańcach Rzeczpospolitej, którzy docierali do nieznanych zakątków świata.

                         

Krzysztof Arciszewski (1592-1656) był generałem artylerii wojsk holenderskich i wojsk Rzeczypospolitej, poetą i pisarzem. Wysłany przez Holendrów dotarł m.in. do Brazylii, gdzie za spektakularne zwycięstwa i odwagę przyznano mu stopień admiralski i tytuł wicegubernatora Brazylii. Jego dokonania upamiętniono pomnikiem w Pernambuco.

 

Wieczorem na kwaterze Arciszewski odłożył na stół piękną mapę, odwiesił złoty łańcuch i medal. Holendrzy usilnie namawiali go, aby wyruszył do Brazylii po raz trzeci. Kraj ten nęcił go nadal i pomimo dotychczasowych wiekopomnych osiągnięć wiele przed sobą widział jeszcze możliwości. Jednocześnie od dawna już rozmyślał nad powrotem do Polski i oferowaniem swoich służb ojczyźnie. Czas jakiś siedział zadumany. Wreszcie wziął do ręki pióro i położył przed sobą kartę papieru. Miał bowiem w zwyczaju wszelkie swe rozterki i burzliwe koleje losu zamykać w elegiach, będących zwierciadłem przepełnionej bojaźnią Bożą duszy niepokonanego żołnierza.

Z różnych przyczyn wybrał wówczas Arciszewski jeszcze raz Brazylię. Wyruszając po raz trzeci i ostatni przez ocean, wypływał już na okręcie admiralskim „Groote Christoffel”, co po holendersku znaczyło „Krzysztof Wspaniały”. Dzierżył też już tytuł głównodowodzącego i wicegubernatora Brazylii. Zawiść, a może po prostu wygórowana ambicja hrabiego Nassau, człowieka z wysokiego rodu i bardzo ustosunkowanego, który w międzyczasie objął urząd gubernatorski, sprawiła ostatecznie, że Polak wrócił rozgoryczony. Ponieważ Władysław IV ponawiał propozycje służby dla Rzeczpospolitej, z radością wrócił Arciszewski do Polski. 28 kwietnia 1646 roku objął urząd starszego nad armatą królewską, czyli generała królewskiej artylerii.

Jemu to zawdzięczamy w znacznej mierze, że Polska wzmocniła się przed nadchodzącymi wojnami i dużo zasług w tym Krzysztof Arciszewski położył, że ostatecznie zarówno z kozackiej potrzeby, jak i ze szwedzkiego potopu wyszła zwycięsko. Prace nad modernizacją artylerii, ćwiczeniami ludu ognistego i opatrywaniem twierdz, pomimo nawału pracy i nadwerężonego już zdrowia naszego wodza, szły tym sprawniej, że król szczególnie je traktował. Raz, dla wielkiej sławy i doświadczenia Arciszewskiego, które koniecznie trzeba było wykorzystać, a dwa, dla niezrealizowanego nigdy marzenia królewskiego, wedle którego Władysław IV miałby z wielką potęgą Litwy, Korony, Rosji i Kozaków na sułtana tureckiego ruszyć. Sprawy artylerii i nowoczesnych sposobów walki były zresztą dla niego, podobnie jak dla Arciszewskiego, przedmiotem zainteresowania od lat młodości.

Pozostał też admirał nadal na służbie królewskiej również po śmierci Władysława IV, kiedy na tron polski wstąpił Jan Kazimierz, wierny był bowiem swojej przysiędze, w której się do służby „potomnym następującym królom polskim” i „Koronie polskiej” zobowiązał. Jego zasługą odstąpił Chmielnicki oblężenia Lwowa i on też fortyfikował Zbaraż, w którym się przesławny Wiśniowiecki całej potędze kozackiej i krymskiej oparł.

Podczas krwawej bitwy pod Zborowem odznaczył się Arciszewski i walnie przyczynił do ocalenia nie tylko wojska polskiego, ale i samego króla Jana Kazimierza.

Podczas pochodu na odsiecz Zbarażowi, 15 sierpnia 1649 roku, w momencie gdy wojska królewskie przeprawiały się przez Strypę, orda tatarska obeszła je i uderzyła na tyły, podczas gdy Kozacy zaatakowali tych, którzy stali już na drugim brzegu. Chmielnicki poprzez szpiegów doskonale znał liczebność polskiej armii i liczył, że przewagą osiągnie zwycięstwo.

Wśród polskich oddziałów wszczął się zamęt. Wozy i działa zatarasowały most, a tymczasem nieprzyjaciel otoczył wojska królewskie i zagroził samemu Janowi Kazimierzowi, tak że sam król rapiera dobył i do walki własną osobą był gotów. Nie mogli oprzeć się gwałtowności ataku i nawale strzał tatarskich Polacy. Bardzo już zły obrót brały sprawy, szczęściem Arciszewski wodzem był doświadczonym i potrafił w najgorszym zamęcie zachować chłodną głowę. Oparł się więc tyłem swoich oddziałów o miasto i mosty bronione piechotą. Ta dawała nieprzyjacielowi wstręt należyty, prażąc go ogniem, którego zwłaszcza Tatarzy znosić nie przywykli.

Prawy bok zabezpieczał rozległy staw, będący nieprzebytą zaporą. Od lewej natomiast ustawił się w ten sposób, żeby dostępu broniły strome doły i parowy. Wytrzymał w ten sposób na sobie atak nieprzyjacielski, ratując króla i wojsko, aż się chorągwie husarskie i rajtaria zebrały i odparły przeciwnika.

Los sam już dopisał do niezwykłego życia Krzysztofa Arciszewskiego znamienny epilog. Arciszewski przeżywszy lat sześćdziesiąt cztery, zmarł w roku 1656. Pochowany został w kościele w Lesznie. Nie pozostawił po sobie majątku, bo o niego nigdy nie zabiegał. Żyjąc na wzór starożytnych bohaterów, dla których nie tylko dobra i skarby, ale i życie mniej ważne były od cnoty, po śmierci prześcignął ich jeszcze. Jeśliby ktoś chciał odwiedzić grób jego, nawet i to nie jest możliwym.

Czas jakiś bowiem po śmierci admirała kościół, w którym był pochowany, spłonął – a wraz z nim doczesne szczątki Arciszewskiego.

 

Fragment książki „Poza horyzont. Polscy podróżnicy” autorstwa Joanny Łenyk-Barszcz i Przemysława Barszcza.

 

Kup książkę: http://ksiegarnia.salon24.pl/ksiazka/poza-horyzont-polscy-podroznicy

Zobacz galerię zdjęć:

Krzysztof Arciszewski
Krzysztof Arciszewski

Od debiutu w 1994 roku aż po dzień dzisiejszy wydawnictwo Fronda wydaje awangardowy kwartalnik oraz nietuzinkowe książki w trzech głównych kategoriach: – publicystyka konserwatywno–prawicowa, – książki historyczne odkłamujące historię Polski i świata, – literatura katolicka podawana w nowatorskiej formie. Czytelnicy doceniają publikacje wydawnictwa Fronda za niezaprzeczalną wartość merytoryczną oraz wyrazistość. Nie byłoby to możliwe bez znakomitych autorów, takich jak: Gilbert Keith Chesterton, Szymon Nowak, Sławomir Cenckiewicz, Tadeusz Płużański, Dorota Kania, Jerzy Targalski, Maciej Marosz, Piotr Gontarczyk. Z roku na rok wydawnictwo bardzo prężnie się rozwija i z małej oficyny, oferującej swoim odbiorcom wartościowe, aczkolwiek niszowe publikacje, stało się przedsiębiorstwem z ogromnym potencjałem, wydającym także bestsellery, takie jak: „Dziewczyny Wyklęte” Szymona Nowaka czy seria „Resortowe dzieci”. Fronda (w starofrancuskim proca) jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na polskim rynku wydawniczym. Obecnie, oprócz książek i kwartalnika Fronda Lux wydawanych przez FRONDA PL Sp. z o.o., funkcjonuje całkowicie niezależny, prowadzony przez inną firmę portal Fronda.pl.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura